Nie ma bloga kulinarnego bez przepisu na muffinki (jak ja nie lubię tej nazwy!). Pewnie dlatego, że rzecz to banalna i genialna zarazem. W przypadku babeczek nie istnieje stwierdzenie ,,nie umiem piec ciast/ciasteczek". Trzeba być wyjątkowo uzdolnionym, żeby je popsuć -znoszą modyfikacje nawet bardzo nadgorliwych jednostek. Powstają błyskawicznie i jeszcze szybciej znikają. Dziś w wydaniu bezglutenowym i wegańskim, ale uwierzcie mi - nie jest im z tego powodu przykro. Są po prostu pyszne!
Składniki (10 sztuk):
- 1,5 kubka mąki gryczanej
- 1/2 kubka mleka roślinnego
- 1/3 kubka oleju z ryżu
- 2 banany
- 1/3 kubka cukru muscovado (albo ksylitolu, muscovado mniej zdrowy, ale podkręca smak), lub trochę więcej jak lubimy mocno słodkie
- 1 tabliczka czekolady 90% kakao
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia (bez pszenicy, bez fosforatów, do kupienia w sklepach ze zdrową żywnością)
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1 łyżka soku z cytryny (niweluje posmak sody)
- 1 łyżka startej skórki z cytryny
- 1/2 łyżeczki cynamonu
Mieszamy mąkę, cukier/ksylitol, proszek, sodę, cynamon. Banany rozgniatamy widelcem. W osobnym naczyniu mieszamy olej z mlekiem i sokiem z cytryny. Dodajemy banany i resztę mokrych produktów do mieszanki z mąką. Dorzucamy pokruszoną/posiekaną czekoladę i skórkę z cytryny. Mieszamy dokładnie. Wykładamy masę do foremek na duże muffinki (zostawiamy troszkę miejsca na wyrośnięcie). Pieczemy w 180 stopniach przez ok. 30 minut, aż będą wyrośnięte i pięknie popękane :) Smacznego!
1 komentarz:
a najfajniejsza ta babeczka która je robiła :)
Prześlij komentarz