Mocno słodka i korzenna tarta, myślę że byłoby jej miło w towarzystwie jakiejś kwaskowatej konfitury (na przykład z pomarańczy). Poczyniona w przypływie radości z kilkudziesięciu minut czasu wolnego i od razu oddana w dobre ręce, żeby nie kusiła :).
Składniki (na formę o średnicy 25cm.):
- 250 gramów mąki gryczanej
 - szczypta soli
 - 100 gramów oleju kokosowego lub masła
 - 5 łyżek miodu
 - 1 jajko
 
Składniki na krem:
- 600 gramów obranej i pokrojonej w kostkę dyni (najlepiej piżmowej)
 - laska cynamonu
 - pół szklanki wody
 - kopiasty kubek suszonych daktyli
 - szczypta soli
 - 1 łyżka melasy z karobu (lub innej, może też być miód)
 - 1 łyżka oleju kokosowego
 - 4 łyżki cukru muscovado
 - 2 łyżeczki mielonego cynamonu
 - 1 łyżeczka mielonych goździków
 - 1/3 łyżeczki mielonego kardamonu
 - pół gałki muszkatołowej utartej lub mielonej
 
Składniki na ciasto zagniatamy szybko w jednolitą masę, odstawiamy do lodówki na pół godziny. Posmarowaną olejem formę na tartę wylepiamy ciastem i pieczemy w temperaturze 175 stopni około 15 minut na złoty kolor. Nie spiekamy zbyt mocno, bo później będziemy ją jeszcze dopiekać.
Obraną i pokrojoną w kostkę dynię dusimy do miękkości z 1/2 szklanki wody i laską cynamonu. Dusimy bez pokrywki, żeby woda odparowywała, od czasu do czasu mieszamy. Gdy dynia będzie miękka, wyjmujemy cynamon i miksujemy ją blenderem na gładką masę.
Daktyle namaczamy w niewielkiej ilości wody (kilkanaście minut im wystarczy), następnie miksujemy z łyżką melasy i łyżką rozpuszczonego oleju kokosowego na możliwie gładką pastę.
Uduszoną dynię, daktylową pastę i 4 łyżki cukru muscovado łączymy razem na patelni. Podgrzewamy krem, cały czas mieszając, aż zacznie się karmelizować i będzie gęsty. Na koniec dodajemy przyprawy.
Gotowy krem wykładamy na upieczony spód, wyrównujemy z wierzchu i zapiekamy jeszcze około 10 minut. Dekorujemy orzechami lub owocami. Smacznego!


5 komentarzy:
Wygląda pysznie ;) Fajnie, że blat jest bez pszenicy i te orzeszki tak ładnie pasują kolorystycznie do kremu :P
już długi czas nie używam w ogóle maki pszennej w kuchni i zupełnie nie odczuwam jej braku :)
Mmm, kusisz :)
Dobre ręce były zachwycone. I brzuszek też.
:)
Prześlij komentarz